Ustawa o wsparciu kredytobiorców frankowych jest w wielu miejscach niezgodna z konstytucją — twierdzą prawnicy.
Ustawa o pomocy dla osób przygniecionych kredytami frankowymi trafi do kosza. Sejmowa komisja finansów wprawdzie czeka na opinie dotyczące jej zgodności z konstytucją, ale „PB” już wie, że jej losy są przesądzone.
— Istnieją poważne zarzuty w zakresie zgodności tej ustawy z konstytucją. Mam wobec niej sporo wątpliwości natury konstytucyjnej. Jeżeli zostałaby uchwalona przez parlament w wersji przyjętej przez Sejm, to banki będą miały solidne podstawy do uzyskania od państwa gigantycznych odszkodowań, liczonych w miliardach złotych — mówi prof. Marek Chmaj, szef kancelarii prawnej Chmaj i Wspólnicy, pracujący nad opinią dla komisji finansów.
Ustawowy rollercoaster
Projekt ustawy o wsparciu frankowiczów przedstawili posłowie PO. Jako jej autorka wskazywana jest Krystyna Skowrońska, przewodnicząca sejmowej komisji finansów publicznych. Pierwotna wersja projektu zakładała, że skorzystają z niej kredytobiorcy mający jedno mieszkanie o powierzchni do 75 mkw. lub jeden o powierzchni do 100 mkw.
Ograniczenia nie dotyczyły osób posiadających troje i więcej dzieci. Pomoc miała polegać na możliwości przewalutowania kredytu frankowego na złote, a bank miał umorzyć 50 proc. różnicy między wartością kredytu w szwajcarskiej walucie a potencjalnym kredytem w złotych. Po krótkim czasie projektodawcy podnieśli limity do 100 mkw. mieszkania i 150 mkw. domu. Jednak na skutek akcji opozycji na początku sierpnia Sejm uchwalił ustawę z istotną zmianą: banki pokryją aż 90 proc. różnicy wartości kredytu (nawet koalicyjny PSL zagłosował za tą poprawką, PO była przeciw).